Akcja w wierzowcu..Max strzela do Vincenta i ucieka...Czemu nie strzela jeszcze raz zeby go dobic ? To jest troche glupie, ale nie zmienia to faktu ze to b.dobry film.
Dobry film ale od połowy zaczęłam podejrzewać, że Vincent jest alter ego Maxa i jak się okazało na końcu że tak nie jest to miałam minę typu "eee, nudy" :)
Hmm, widać liczyłaś chyba trochę na podobne zakończenie jakie następuje w filmie Fight Club ;)
dokładnie :) Zmyliła mnie matka Maxa, która powiedziała, że on lubi gadać do siebie stojąc przed lustrem i akcja w klubie gdy Max nagle wcielił się w rolę Vincenta...
Zakończenie a la Max=Vincent byłoby ciekawe;) Dobrze by tłumaczył powód dlaczego Vincent tak trzymał się Maxa oraz te "walki" z samym sobą i próby ucieczki od alter ego. Jednak za bardzo by kojarzyło się z Fight Clubem, co pewnie inni zaczęliby wytykać, że plagiat motywu, próba wzorowania się itp.
Trafił go, więc może pomyślał, że Vincent nie żyje - tak to zresztą na początku wyglądało.
A ja uważam, że sam był w szoku, iż był w stanie strzelić.
Przypływ adrenaliny, szok... Zresztą myślę, że nie miał sumienia zabijać człowieka skoro może mu np. strzelić w nogę tak by po prostu dać radę uciec.
Zresztą w filmie było ukazane, że Vincet był całkiem w porządku człowiekiem o ciekawej osobowości no ale robił co robił... przez cały film człowiek ma wrażenie, że Max lubi Vinceta wręcz wygląda to jak przyjaźń mimo sytuacji w jakiej się znajduje. Vincent też nie miał zamiaru zrobić mu krzywdy bo już by go zabił za tą teczkę albo chociażby za trąbienie w taryfie...
W tym filmie chodzi właśnie o tą dziwną relację jaka się nawiązała bo co po za nią jest przedstawione? Wątek tej prokurator i to, że od czasu do czasu wyskakuje z tej taksówki kogoś zabić a później i tak Maxa wszędzie zabiera.
Dokładnie tak samo odberam ten film :) chodzi raczej o relacje tych dwóch różniących się bardzo od siebie osób i swoistej więzi jaka się rodzi między nimi, obydwaj mozna rzec są samotnikami ale kązdy ma inne spojrzenie na świat, niektórzy wychwalaja ten film z powodu niezłych scen akcji ale dla mnie to tylko dodatek, najbardziej lubię sceny rozmów Vincenta z Maxem i ten niezwykły klimat ;)
No ja się przyłączam do Twojej opinii. Facet pierwszy raz w życiu był w takiej sytuacji, nie wiedział co się dzieje
Miałaś/eś kiedyś w ogóle broń w rękach?
Strzelałaś/eś kiedyś z 2-3metrów do człowieka?
Więc odpowiedz sobie na pytanie ,dlaczego Max go nie dobił.
pozdrawiam
Jeżeli chodzi o moje pierwsze pytanie to odpowiedź brzmi : TAK (to akurat może nie być nic nadzwyczajnego ... w ogóle nie powinienem wówczas o to pytać). W przypadku drugiego NIE ... i wolałbym nie mieć okazji. Chyba wiesz czemu zadałem to pytanie osobie ,która ten temat założyła?
''Czemu nie strzela jeszcze raz zeby go dobic ?'' ..... cholera wie jak człowiek by się zachował w takiej sytuacji?
Bo jest totalnym amatorem i myślał, że go zabił tym strzałem i był w szoku. Strzelić do człowieka, nawet złego, to nie bułka z masłem, inaczej wszyscy już byśmy się pozabijali...
Skoro myslal, ze go zabil to dlaczego uciekal ?!?
Pozatym wydaje mi sie wlasnie, ze w takich chwilach kiedy jest sie pod wplywem adrenaliny ..to wlasnie starasz sie zeby przezyc i chcesz zabic tego ktory chce ciebie zabic :)
Hmm..w tej scenie pewnie chodzilo o to zeby przedluzyc film ? No ale mogli wymyslic takie cos ze strzela w Vincenta i chce drugi raz, ale brakuje mu naboji - to by bylo lepsze - ale to tylko glupie gdybanie ;)
Być może chodziło również o wydłużenie filmu, aby jeszcze przez kilkanaście minut móc przeżywać go bardziej. Sam fakt ,że jednak Vincent umiera w metrze (kolejce?) ,jak na ironię (:)) tak jak nieznajomy z jego opowieści w innym momencie filmu, jednych rusza ,bo są podnieceni i twierdzą (łał , niesamowity zbieg okoliczności), a drugich wręcz śmieszy ,bo myślą sobie : banał nad banały.
Co do adrenaliny ,to dopóki człowiek się w takiej sytuacji nie znajdzie to pewnie jest przekonany ,że dużo by uczynił ,ale nie tyle co nasz Max, ze zachował by się zupełnie inaczej, zachował by zimną krew itd. Lepiej o tym nie myśleć za dużo bo i tak nic mądrego się nie wymyśli, a i lepiej nie znaleźć się tak jak Max na celowniku :)
pozdrawiam
Ale tak ogolem to Max byl bardzo odwazny. Zeby np platnemu zabojcy wyrzucic waznego dla niego laptopa z informacjami albo celowo wydachowac auto... Ze zwyklego taksowkarza zrobil sie jakis bardzo odwazny czlowiek ktory nawet (wydaje sie) platnego zabojcy sie nie boi. Ciekawe kto bylby taki madry? ale to tylko film :)
Myślę, że u maxa nie było to przejawem odwagi tylko raczej zobojętnienia. Wraz z rozruchem filmu zaczyna sobie zdawać sprawę, że po tych 5 zleceniach on będzie tym 6 gratisem. Dla niego jest więc obojętne jak zginie, ale jeśli może przy tym działać zgodnie z własnym sumieniem i przeszkodzić płatnemu zabójcy to dlaczego nie wybrać takiej śmierci. Max jak stwierdziła jego matka jest bardzo wrażliwy, wrażliwy na krzywdę innych i nie może się pogodzić z tym, że przyczynia się do śmierci ludzi. Przez całą akcję filmu walczy z sobą i zadaje pytanie "Dlaczego ja to robię?" Przeważa głównie strach nad własnym losem, ale zdarzają się sytuacje, w których max postanawia zapobiec rozlewowi krwi.
Max nie zabija Vincenta, ponieważ nie chce go zabić - to nie w jego naturze. Pragnie jedynie uwolnić od jego osoby siebie i panią prokurator. Ucieka, bo wie, że go nie zabił, nie zabija, bo uważa, że to niesłuszne.
Również końcowa akcja w pociągu metra jest trochę naciągnięta- po strzałach maszynista zapewne zatrzymałby awaryjnie skład... a tu skład dalej jedzie do stacji. Mimo tych niedociągnięć film moim zdaniem bardzo dobry.
@Grigor_ dobre wyjasnienie
@samojed no troche dziwne, ale moze nie slyszal bo strzelali pistoletami z tlumikiem ?
Ohh na 100% strzelali bez tłumików :). Nawiązując do tłumika- scena zabicia jazzmana też jest naciągnięta bo facet przy barze musiałby być głuchy, żeby nie usłyszeć strzału... W rzeczywistości tłumik odrobinę zmniejsza natężenie dźwięku a mimo wszystko jest to bardzo głośny wystrzał... ale takie jest kino- przyjęło się że tłumik tłumi do głośności szeptu ;).
Noo tak to tylko film. Tom lubi grac w takich filmach. Wlasnie ogladnolem Mission Impossible 2 i tam to dopiero sa absurdalne sceny. :D
film byłby naprawde bardzo dobry gdyby nie koncowka w stylu "zabili go i uciekł" 7 ode mnie
Oj chodzi mi o to ze koncowka byla mocno naciagana, od momentu jak foxx strzelil z dwoch metro w glowe cruisea, potem oczywiscie on wstal bo go tylko drasnelo, potem cudem dostal sie do odjezdzajacego metra a na glupiej smierci skonczywszy gdzie profesjonalny morderca nie moze trafic amatora, ktory nomen omen chwile wczesniej nie trafia go z metra w biurze, a potem przez podwojne drzwi wagonu trafia cruisea w brzuch, szkoda bo do pewnego momentu byl bardzo dobry ten film a tak tylko ok wg mnie.
Co do tego, ze Max nie trafil Wincenta w biurze to moze dlatego (jak to ktos wyzej napisal), ze ''Max nie zabija Vincenta, ponieważ nie chce go zabić - to nie w jego naturze.''
A co do sceny w pociagu to tez nierozumiem. Moze wincent sie do niego przywiozal i nie chcial go zabic ? ale to bez sensu
Mam wrażenie, że Vincent uratował Maxa już wcześniej: kiedy to w klubie chcieli go załatwić faceci nasłani przez mafię.